środa, 6 stycznia 2016

Opuszczony szpital psychiatryczny - Owińska - 2014

   Kilka kilometrów na północ od Poznania w miejscowości Owińska znajduje się opuszczony zakład psychiatryczny. Trafiliśmy tam w  2014 roku, podczas naszej wrześniowej wyprawy. Kompleks budynków posiada mroczną  historię, która jest związana z okropnymi nazistowskimi ideami.

   Zakład Psychiatryczny w Owińskach został utworzony w miejscu istniejących budynków i dóbr ziemskich zakonu Cysterek, które odebrano siostrom po utworzeniu Prus południowych w 1797roku. Po latach okazał się zbyt mały, dlatego w roku 1873 otworzono nowy, położony przy ul. Kolejowej. Nowy zakład był wówczas jedną z najbardziej nowoczesnych tego typu placówek w Europie. Posiadał własną gazownię, wodociągi, kuchnię i pralnię parową, cmentarz i piękny park. Według stanu na 1911 rok dysponował 750 łóżkami.

   Rok 1939 był czasem tragicznym dla pacjentów zakładu psychiatrycznego. Po zakończeniu kampanii wrześniowej, już na przełomie października i listopada hitlerowcy zaczęli w tym miejscu straszną akcję T4 (nazwa programu realizowanego w III Rzeszy  polegającego na fizycznej „eliminacji życia niewartego życia”). W ramach akcji mordowano chorych na schizofrenię, niektóre postacie padaczki, otępienie, stany po zapaleniu mózgowia, osoby niepoczytalne, chorych przebywających w zakładach opiekuńczych ponad 5 lat oraz ludzi z niektórymi wrodzonymi zaburzeniami rozwojowymi. Do akcji uśmiercania pacjentów, zgodnie z wytycznymi Hitlera, przeznaczona została specjalna jednostka funkcjonariuszy tajnej policji państwowej w Poznaniu („Sonderkommando SS”), dowodzona przez komisarza kryminalnego SS Obersturmführera Herberta Lange. Chorych, a nawet personel medyczny (ok. 1000 osób) wywożono  do Fortu VII w Poznaniu, gdzie zostali zamordowani przy pomocy prymitywnych komór gazowych z wykorzystaniem tlenku węgla i spalin samochodowych. Przestrzegana była kolejność – mężczyźni, kobiety, dzieci. Wszystkie ciała zostały pogrzebane w lasach w okolicy Obornik. Cztery lata później, na przełomie roku 1943 i 44 hitlerowcy z Kommanda Lange przy pomocy grupy więźniów żydowskich i polskich, odkopali je i dla zatarcia śladów popełnionej zbrodni, spalili.
Przez kolejne lata wojny w budynkach poszpitalnych mieściły się koszary i szkoła dla funkcjonariuszy  SS im. Adolfa Hitlera. Od 1943 do stycznia 1945 na terenie zakładu znajdowała się  Arbeitslager Treskau - filia niemieckiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. Obóz rozpoczął działalność w sierpniu 1943. Więźniów ulokowano w piwnicy jednego z budynków. Więźniami byli Polacy, Czesi, Rosjanie oraz Ukraińcy i Niemcy. Praca więźniów polegała głównie na budowaniu nowych budynków dla Junkersschule. Budowali np. stajnie, królikarnie, kino czy garaże. Obóz został zlikwidowany 20 stycznia 1945 roku. Podczas działań wojennych w 1945 roku część kompleksu została zniszczona.
Od 1952 do 1993 w ocalałych zabudowaniach mieścił się Młodzieżowy Zakład Wychowawczy, obecnie teren znajduje się w rękach prywatnych.

   Opuszczony zakład psychiatryczny w Owińskach jest bardzo ciekawym i klimatycznym miejscem. Pomieszczenia są puste i częściowo zdewastowane, ale za to architektura budynków i wnętrz jest piękna. Jeden z budynków był dokładnie pozamykany i zabezpieczony, a przez szczelinę można było zobaczyć, że wnętrza są posprzątane i zadbane. Teren wokół zakładu był wykoszony i podobno jest pilnowany ;) Zwiedzając to miejsce należy pamiętać o tragicznym losie jaki spotkał 1100 mieszkańców tego zakładu oraz tysiące innych ludzi, ofiar nazistowskiej, strasznej akcji T4. Poniżej trochę zdjęć tego miejsca.





Budynki szpitalne z zewnątrz.

 Część parku.


Ciekawe pomieszczenia.

 Tajemniczy otwór w suficie.

Komin ciepłowni?


Wnętrza pomieszczeń przylegających do komina.
Tunel techniczny.

czwartek, 3 grudnia 2015

Fabryka Dynamit Actien Gesellschaft Christianstadt - Krzystkowice 2014.

Kombinat DAG w Krzystkowicach jest chyba największym obiektem, który dotychczas mieliśmy przyjemność zwiedzać. Ogromny obszar, ilość oraz różnorodność zabudowań, ich stan, możliwość swobodnej eksploracji (prawie swobodnej, ponieważ część kombinatu jest aktualnie w rękach Wojska Polskiego i utworzona jest tam jednostka), bardzo małe zainteresowanie innych ludzi ( przez kilka godzin spędzonych w kombinacie nikogo nie spotkaliśmy) to wszystko ma wpływa na bardzo dużą atrakcyjność fabryki.

Eksplorując takie obiekty należy dobrze się przygotować. Nie chodzi tu o sprzęt (choć też jest bardzo ważny!) ale o dokładną mapę, współrzędne GPS budynków wartych zwiedzenia. My nie mieliśmy takiej mapy i troszkę poszliśmy "na żywioł". Przy zwiedzaniu tak rozległych lokacji ( powierzchnia 20 km2 ) jest odczuwalny brak przygotowania, trochę błądziliśmy, ale na szczęście mamy XXI wiek, smartfony i internet. Pomimo braku przygotowań udało się nam zwiedzić sporą część obszaru. Zajęło nam to kilka godzin. Pierwsze wrażenia po wyjściu z samochodu to grobowa cisza, spokój oraz brak innych ludzi. Stan ten utrzymywał się przez całe nasze zwiedzanie, nie spotkaliśmy ani jednego człowieka, natomiast wystraszył nas sporych rozmiarów jeleń, który wyskoczył zza budynku. Chyba był równie zaskoczony naszą obecnością jak my jego. Z racji tego, że nie zobaczyliśmy wszystkiego m.in. budynku straży pożarnej czy ogromnych silosów na pewno wrócimy do Krzystkowic.

Budowa fabryki rozpoczęła się w 1939 roku, natomiast faza projektowa rozpoczęła się już w 1936 roku. Była to odpowiedź na ciągłe zapotrzebowanie Wehrmahtu na materiały wybuchowe. Fabryka zajmowała się produkcją takich substancji jak nitroceluloza, heksogen, proch. Miesięcznie mogła wyprodukować około 900 ton nitrocelulozy, 650 ton prochu,  Do budowy kompleksu oraz w czasie późniejszej działalności wykorzystywano pracowników przymusowych i więźniów obozu Gross-Rosen. Fabryka była samowystarczalna. Była tu elektrownia zasilająca wszystkie budynki, oczyszczalnia ścieków, węzeł kolejowy którym dostarczano potrzebne do funkcjonowania kombinatu surowce. Fabryka funkcjonowała nieprzerwanie do 8 lutego 1945, wtedy to opuścili zakład ostatni pracownicy uciekając przed Armią Czerwoną.

Po opuszczeniu przez niemiecką kadrę zakładu rozpoczyna się powolny proces dewastacji i grabieży obiektów. Zapoczątkowała to armia radziecka. Rosjanie zdemontowali wszystko co tylko się dało. Od instalacji, rurociągów po mniejsze maszyny, które nie zostały wywiezione przez Niemców, a wszystko to zostało przetransportowane na wschód. Późniejszym etapem był przekazanie terenów Skarbowi Państwa. Wtedy to część kombinatu zostaje przekształcona na jednostkę wojskową a także na zakład karny dla kobiet.

Zwiedzając DAG pamiętajmy, że należy patrzeć pod nogi. Jest bardzo dużo nie przykrytych studzienek, kanałów technicznych, w które łatwo wpaść. Należy też zachować spokój wchodząc do takich obiektów jak hale nitracyjne czy elektrownia. Tutaj możemy spaść z dużych wysokości na gruzowiska. Nie niszczmy, już i tak mocno zdewastowanych, budynków, niech inni mają szansę zobaczyć kombinat. Pamiętając o tym wszystkim można tu spędzić wiele godzin oglądając i wyobrażając sobie jak w czasie wojny fabryka funkcjonowała. Na koniec standardowo kilka zdjęć ukazujących obecny stan fabryki.



Budynek administracji.

Pozostałości po płaskorzeźbach na fasadzie budynku administracji.

Piwnice budynku administracji.

Ruiny nieznanego budynku.

Ruiny nieznanego budynku.

Pozostałości betonowych fundamentów na zbiorniki do przechowywania półproduktów lub gotowego wyrobu.

Pozostałości betonowych fundamentów na zbiorniki do przechowywania półproduktów lub gotowego wyrobu.

Hala nitracyjna.

Podstawy pod silosy.

Fasada budynku nitracji.

Budynek transformatora.

Budynek transformatora.

Silos wewnątrz budynku.

Rząd silosów, w suficie można zauważyć otwór, w którym umieszczona była konstrukcja zbiornika.

Wnętrze silosu do przechowywania gotowych produktów lub półproduktów.

Oczyszczalnia ścieków.

Oczyszczalnia ścieków.

Oczyszczalnia ścieków.

Rampa rozładowcza dla transportu kolejowego.

Zsyp na węgiel.

Wnętrze elektrowni - zdjęcie może nie oddaje wielkości, ale jest naprawdę wysoko.

Ktoś chętny zejść w dół?

Wnętrze elektrowni.

Część największego z budynków - elektrowni.

Widok z dachu z jednego z budynków.

Wnętrze jednego w wielu budynków produkcyjnych.

Pozostałości infrastruktury kombinatu.

Wnętrze jednego z wielu budynków DAG Christianstadt.

piątek, 30 października 2015

Zamek Krzyżtopór - Ujazd - 2015

Zamek Krzyżtopór w miejscowości Ujazd jest zabytkiem klasy międzynarodowej. Zbudowany z niesamowitym rozmachem do dziś budzi podziw mimo znacznych zniszczeń. Żeby go zobaczyć nadłożyliśmy sporo kilometrów jednak naprawdę warto. 

Przed powstaniem Wersalu była największa budowla tego typu w Europie. Jednak w pełni swojej świetności funkcjonował tylko jedenaście lat. Stanowił on dzieło życia Krzysztofa Ossolińskiego herbu Topór, który wzbogaciwszy się na dostawach wojennych postanowił wybudować siedzibę przewyższającą rozmachem wszystkie pozostałe inwestycje ówczesnych magnatów. Budowę tej wspaniałej rezydencji, która pochłonęła podobno kwotę 30,000,000 złotych, rozpoczęto około 1620 roku i kontynuowano, aż do 1644 pod kierownictwem architekta Wawrzyńca Senesa. Fundator nie dożył czasów ukończenia swego dzieła - Ossoliński zmarł bowiem w lutym 1645 na febre. Wcześniej jednak przekazał Krzyżtopór synowi Krzysztofowi Baldwinowi jako prezent z okazji ślubu, na którym gościł między innymi sam król Władysław IV. Nowy właściciel nie cieszył się zbyt długo swoim zamkiem, ponieważ już w 1648 roku wyruszył z zastępem 100 husarzy na wyprawę wojenną przeciwko Tatarom, gdzie w roku następnym zginął w bitwie pod Zborowem. Niedługo potem zamek przeszedł w ręce krewnych zmarłego.

Gospodarzem zamku został Samuel Kalinowski. W tym czasie nastąpił potop szwedzki. Kalinowski jednak ani myślał ze Szwedami walczyć i podobnie jak większość oddajał się pod protektorat króla szwedzkiego Karola Gustawa. 30 października 1655 okupanci pod dowództwem gen. Douglasa wkroczyli do zamku nie oddając ani jednego strzału, a następnie zorganizowali sobie w nim komfortową kwaterę, w której stacjonował gubernator obwodu Jan von Essen z grupą 400 rajtarów. Dwa lata później gościł w Ujeździe i osobiście podziwiał go Karol Gustaw oczekujący na spotkanie z księciem Siedmiogrodu Jerzym II Rakoczym: Tu Jego Królewska Mość, w chwili gdy oglądał piękny zamek Krzyżtopór, odebrał wiadomość, że książę Siedmiogrodu, Rakoczy, gotowy jest przybyć, aby ucałować rękę królewską. Budowla wywarła wielkie wrażenie również na Eryku Dahlbergu, kwatermistrzu wojsk szwedzkich i genialnym rysowniku, który opracowany przypuszczalnie w okresie późniejszym na podstawie wywiezionych z zamku planów szkic Chrzistopory opatrzył wymownym komentarzem Elegantissima iet bene munita arx, co tłumaczy się jako Najpiękniejsza i dobrze obwarowana twierdza.  

 Makieta zamku przedstawiająca go w czasach świetności.

Szwedzi opuścili Ujazd jesienią 1657 roku, wcześniej starannie ogołociwszy go z elementów dekoracyjnego wystroju, wyposażenia i biblioteki. Nie uszkodzili jednak murów, co im się czasami przypisuje. Pomimo ogromnej dewastacji gmach był wciąż zamieszkany. Potem przechodził jeszcze kilkukrotnie z rąk do rąk. Ostatnimi właścicielami Krzyżtoporu była rodzina Orsettich, która kupiła go w 1858 roku i trzymała do roku 1944 zamieszkując w położonym po sąsiedzku dworze. W międzyczasie zamek, będąc już ruiną, jeszcze kilkukrotnie stanowił gniazdo oporu lub schronienie podczas toczących się w okolicy walk i konfliktów zbrojnych.

Wniesiony na planie regularnego pięcioboku zamek prezentuje bardzo rzadki w Polsce typ "palazzo in fortezza", tj. rezydencji łączącej wygodę mieszkańców z funkcją obronną. Zwarta bryła pałacu, gmachów gospodarczych i bastionowych pięciobocznych fortyfikacji nowowłoskich zajmowała powierzchnię około 1,3 ha o łącznej długości murów ponad 600 metrów, a jej kubatura wynosiła 70 tysięcy metrów sześciennych. Zamiłowania Krzysztofa Ossolińskiego do symboliki i astrologii prawdopodobnie wpłynęły na rozplanowanie i układ przestrzenny gmachu pałacowego, który symbolizując trwanie w czasie rodu Ossolińskich miał posiadać 4 baszty, 12 sal, 52 komnaty i 365 okien - analogicznie z układem pór roku, miesięcy, tygodni oraz dni w roku kalendarzowym. Główną dekorację bramy zamkowej stanowiły dwie masywne płaskorzeźby, od których wywodzi się nazwa tego miejsca: symbolizujący kontrreformacyjne poglądy Ossolińskiego Krzyż oraz herb rodu Topór.

Krzyżtopór to dziś malownicza ruina z dala od dróg i szlaków turystycznych, a jednocześnie najbardziej reprezentacyjny gmach ziemi sandomierskiej i największa warowna rezydencja magnacka w Polsce. Pomimo zniszczeń, jakie dokonały się tutaj w ciągu dwustu lat po opuszczeniu jej przez ostatnich mieszkańców, zachowało się 90 procent oryginalnych murów i niestety tylko 10 procent sklepień. Co niezwykle ważne, zamek nie był nigdy przebudowywany, dzięki czemu możemy go podziwiać w pierwotnej postaci. W roku 1991 został on oficjalnie otwarty dla zwiedzających, których czeka spacer pośród labiryntów korytarzy i podziemii, obecnie pustych i pozbawionych jakiegokolwiek wyposażenia, ale przez to jeszcze bardziej tajemniczych. Dla ruchu turystycznego dostępne są sale i pomieszczenia do wysokości drugiej kondygnacji, podziemne stajnie i piwnice połączone wąskim, mrocznym tunelem, a także korona murów obronnych, którą wytyczono trasę spacerową wokół pięcioboku skrzydeł dawnego pałacu.  

 Zamek od frontu.

 Dziedziniec główny

Jedno ze skrzydeł gospodarczych

 Sala balowa.

 Podziemia wieży

Dziedziniec owalny.



 Wieża ośmioboczna.


Mury obronne oraz wieża.